Szklany sufit – Ewa

Bywają problemy, które kategoryzujemy jako te „nie do rozwiązania”, a do takich niewątpliwie należy tak zwany „szklany sufit”. Wiesz, czym jest i z czego wynika? Opowiemy Ci o tym w niniejszym artykule, a na przykładzie Ewy, wieloletniej pracownicy korporacji, wskażemy możliwe rozwiązanie sytuacji pozornie bez wyjścia. Całość podsumuje i wyjaśni Wojciech Gabryelczyk, który na co dzień wspiera firmy w obszarze zarządzania i pomaga im rozwiązywać najtrudniejsze problemy.

szklany sufit

Szklany sufit określa sytuację, w której masz świadomość możliwości awansu, starasz się, osiągasz wyniki, ale mimo to miejsce na danym stanowisku zdobywa inna osoba. Płeć, orientacja seksualna, znajomości, jakakolwiek odmienność od przyjętych standardów to najczęstsze powody wymieniane jako blokada na drodze do osiągnięcia zawodowego sukcesu. Taki podział nigdy nie powinien powstać, ale codzienność pokazuje nam, że wciąż nieformalnie istnieje w wielu organizacjach. 

Ewa zgodziła się, by na swoim przykładzie opowiedzieć, z jakim problemem się zmierzyła, kiedy jeszcze pracowała w korporacji i jak to wpłynęło na jej dalsze życie prywatne i zawodowe. W pierwszej kolejności poprosiliśmy, by podała nam swoją definicję szklanego sufitu, która brzmi:

Szklany sufit oznacza dla mnie barierę, której nie da się pokonać. To blokada przed rozwojem, awansem lub otrzymaniem propozycji pracy. Szklany sufit to nie tylko zjawisko charakterystyczne dla wielkomiejskich korporacji, dużych przedsiębiorstw, ale także dla szkół, urzędów i mniejszych miejscowości. Na szklany sufit można trafić zawsze i wszędzie. To zjawisko, które jest z nami od zawsze i pozostanie, jeżeli nasza mentalność się nie zmieni.”

Historia Ewy

Ewa ze szklanym sufitem zetknęła się raz i, jak sama mówi, zapamięta to doświadczenie na długo. Podczas realizowania codziennych zadań, wpadła na pomysł pewnego projektu, który od razu zyskał uznanie wśród kadry zarządzającej. Bardzo wyraźnie sugerowano jej, że gdy się nim zajmie i doprowadzi do realizacji, będzie to dla niej oznaczało awans i możliwość zarządzania nim w pełnym wymiarze. Regularnie motywowano ją do pracy nad osiągnięciem celu projektu, chociaż wyraźna obietnica awansu nigdy nie padła. Mimo to zaangażowała się w działania. 

Przez prawie rok zajmowała się tym tematem po godzinach i wieczorami. Na bieżąco raportowała swoje działania kadrze zarządzającej, która widząc postępy, reagowała bardzo optymistycznie. Gdy projekt i jego prezentacja były już gotowe, po długiej nieobecności wróciła liderka zespołu. Zapoznała się z materiałami i zaprezentowała efekty pracy Ewy zarządowi. Po niedługim czasie  pani kierownik dostała awans. Z punktu widzenia Ewy powodem, dlaczego to nie ją wybrano, nie były większe lub mniejsze kompetencje. Uważa, że nie dopuszczono jej do reprezentowania tego projektu tylko ze względu na to, że nie przyjaźniła się z odpowiednią grupą ludzi. Czuła, że nie należy do przyjacielskiego układu. 

Po awansie liderki zespołu, Ewie zaproponowano działanie w ramach projektu w roli osoby wspierającej. Nie zgodziła się i odeszła z pracy. 

Szczęście w nieszczęściu Ewa jest osobą, która myśli globalnie. Przeczuwając, że może się tak wydarzyć, zapewniła sobie bezpieczny koniec, miała alternatywę działania, a dziś jest bardzo zadowolona z tej zmiany.

Zapytaliśmy Ewę, jakie wnioski wyciągnęła z tej sytuacji 

Nauczyłam się, że są pewne rzeczy, przeszkody, których niezależnie od naszych starań i umiejętności, nie pokonamy. Wówczas pozostaje nam stanąć w miejscu lub zrobić wielki skok. Ja zdecydowałam się na skok i nie żałuję. Teraz mam fantastyczną i znacznie lepiej płatną pracę, jestem bardziej pewna siebie i bogatsza o cenne doświadczenie. Patrząc na to z perspektywy czasu, czuję, że to jednak ja wygrałam”.

Ewa sobie poradziła. Wiedząc, jaki może być scenariusz, zadbała o swoją przyszłość. Niestety są osoby, które nie zdecydują się na zmianę, bo się boją, nie lubią zmian, nie widzą możliwości działania, nie wierzą, że w innym miejscu może być inaczej. 

Wojciech Gabryelczyk spotyka się z takimi sytuacjami na co dzień…

…a w przypadku szklanego sufitu widzi tylko jedno rozwiązanie: akceptacja. Jeśli przyjmiemy do wiadomości, że nie dostaniemy awansu, ponieważ w firmie są nieformalne układy lub czujemy, że dane stanowisko zostanie nam z jakiegoś powodu odebrane, mamy 2 wyjścia i możemy:

  1. Żyć w „złotej klatce” – z jednej strony mieć poczucie bezpieczeństwa (stwarzanie sobie pozoru stabilności z powodu znajomości kultury organizacyjnej danej firmy), ale z drugiej duże poczucie niezgodności ze sobą (sygnały z podświadomości dające o sobie znać: „Tu coś nie pasuje”. „To nie jest w porządku”), ciągły stres i nerwowość. Ale i to nie da nam gwarancji, że w przyszłości pracy czy stanowiska nie stracimy, ponieważ o awansie i tak nie ma mowy.
  2. Podjąć decyzję o zmianie – zawsze z dużą dozą niepewności, wysokiego poziomu stresu, ponieważ bywa niewygodna, jednak w perspektywie długoterminowej, zazwyczaj okazuje się jedyna słuszna. Najczęściej jest impulsywna, a powodem jest wystąpienie sytuacji kryzysowej. 

Przypadek Ewy pokazuje, że kobieca intuicja (doświadczenie i realne spojrzenie na rzeczywistość) nie zawodzi. Świadczy też o jej pewności siebie i świadomej akceptacji otaczającego świata. Natomiast decyzja, którą podjęła, była trudna. Poświęciła rok na realizację dużego projektu po godzinach. Można powiedzieć, że osiągnęła sukces. Wielokrotnie chwalono jej poszczególne etapy dotarcia do celu, a mimo to odebrano jej trofea. 

Jak sobie z tym poradzić?

Z pewnymi rzeczami nie da się nic zrobić, więc skoncentruj się na sobie. Nawet jeśli musisz podjąć trudną decyzję i czujesz, że to ta chwila, podejmij ryzyko z przekonaniem, że zawsze sobie poradzisz. Moment przejścia (podjęcia decyzji) bywa niepewny i stresujący, jednak w perspektywie długoterminowej okazuje się, że było to jedyne słuszne wyjście. 

Na rynku znajdziesz też wartościowych doradców biznesowych, którzy dzięki zdobytemu doświadczeniu, dziś pomagają osobom, które znalazły się w punkcie pozornie bez wyjścia. Sami też byli w takiej nie raz.

Czasem wystarczy się tylko wygadać, powiedzieć na głos coś, co zbierało się w środku przez dłuższy czas, a w głowie wszystko samo się układa. Finalną decyzję i tak podejmujesz Ty. Biznesowy przyjaciel jest jedynie (lub aż) wsparciem. Więc nie czekaj na moment, w którym osoba decyzyjna w obecnej firmie przejmie Twoją sprawę i pominie Cię w zawodowych planach. Wtedy wciąż będziesz miał różne alternatywy działania, jednak po ciężkim doświadczeniu trudniej jest się pozbierać. 

Wiesz już, jakie masz możliwości?

Jeśli czujesz, że znalazłeś lub znalazłaś się w sytuacji bez wyjścia, podejmij decyzje o zmianie. Szukaj alternatywy. Nie dopuść do sytuacji kryzysowej, ponieważ znacznie trudniej będzie Ci realizować nowe plany. Często „zacząć od zera” tak naprawdę oznacza zrobienie milowego kroku naprzód. Jeżeli dziś z jakiegoś powodu nie rozwijasz się w swojej organizacji, chociaż chcesz i dążysz do tego, zastanów się, czy na pewno nie znajdujesz się w punkcie bez wyjścia i Twoje starania nie idą na marne. Lub jeżeli czujesz, że przyszedł moment na zmiany, podejmij tę decyzję. Myśl nie tylko o tym, co jest dzisiaj, ale co wydarzy się za pół roku i na co możesz mieć świadomy wpływ. Jasne, że ryzykujesz. Nie wiesz, w jakiej firmie się znajdziesz i jak to zrobisz, to prawda, ale pomyśl, co będzie za te 6 miesięcy, jeśli zostaniesz w organizacji, w której widzisz szklany sufit? Najprawdopodobniej obniżysz poczucie własnej wartości, będziesz popełniać mnóstwo drobnych błędów, nie opędzisz się od stanów skrajnie nerwowych. Jeśli weźmiesz sprawy w swoje ręce, poczujesz się silniejszy. Podczas zmiany będą z Tobą skrajne emocje, ale nie czekaj, aż inni będą o Tobie decydować. Weź odpowiedzialność, ponieważ w dłuższej perspektywie to się opłaca, co świetnie obrazuje przykład Ewy. 

Działaj tu i teraz, wierząc, że decyzja, którą właśnie podejmujesz, jest właściwa i jedyna słuszna.

Zmiana myślenia początkiem dobrego 3 elementy zachodzące w zmianie

Zachęcam
do kontaktu