Po co?

„Po co miałbym to robić?” – jedno z ważniejszych pytań, jakie warto sobie zadać.

Plany, pomysły, zadania do realizacji. Często jakiś temat nie daje nam spokoju. Pojawia się w naszej w głowie coś, co chcemy zrealizować, dokonać, wdrożyć w życie. Czujemy potrzebę zmian i to wszystko nie daje nam o sobie zapomnieć. Jednak jakiś czynnik powoduje, że nie potrafimy tego zacząć, włączyć przycisk „działam” i sami nie wiemy dlaczego.

Tak jak wielu przypadkach, warto zadać sobie odpowiednie pytanie, które pozwoli nam bardziej zrozumieć istotę tej bierności:

Po co ja miałbym to robić?

Po co miałbym to robić, czego bym oczekiwał od siebie, co chcę dać innym, co zyskam, co mi to da? Zdarza się tak, że jakiś temat jest nam bliski, ale nie wiemy jak zacząć, nie wiemy jak to nawet nazwać, ale wiemy, że chcemy zrealizować jakiś konkretny projekt/cel. Przychodzi więc czas na refleksję. Zastanów się, do czego jest Ci to potrzebne, ale tak w kontekście siebie samego. Po to, żeby zaistnieć? Po to, by podzielić się swoją wiedzą? Po to, by móc nawiązywać ciekawe relacje z osobami z branży? Po co?

po co?

Case study

Rozmawiałem kiedyś z klientem, który od lat był doskonałym krawcem. Uwielbiał swoją pracę, kochał wyzwania, znał wszystkie tkaniny, kroje, trendy, właściwości materiałów, ściegi. Jednak w pewnym momencie zaczął czuć się jakoś niekompletnie, był niespełniony. Wiedział, że krawiectwo należy do coraz rzadszych zainteresowań młodych ludzi, a sam zawód powoli zanika. Chciał zarażać ludzi swoją miłością do zawodu ciekawymi rozwiązaniami, sprawdzonymi sposobami, opowieściami ze świata mody. Jednak coś go ciągle blokowało, aż do czasu, kiedy zaczął wszystko po kolei nazywać. Zrozumiał, że chce dzielić się swoją wiedzą i długoletnim doświadczeniem, inspirować, dawać bodźce do działania, uchylać rąbka zawodowej tajemnicy, edukować. Pokazywać sztukę krawiecką! Wtedy okazało się, że w moim rozmówcy, aż odpaliła się niesamowita energia. Zyskał niepohamowaną potrzebę działania i dostrzegł w swojej pracy misję! W końcu zrozumiał, po co tak naprawdę chce coś tworzyć. Postanowił pisać bloga połączonego z kanałem na YouTube, aby na bieżąco pokazywać swoim odbiorcom mnóstwo pasjonujących rzeczy, a przy okazji uczyć, jak można poszczególne rzeczy uszyć samemu.

Tym samym w jego wewnętrznym chaosie zapanował spokój. Za chwilę pojawiły się odpowiedzi na wiele porzuconych niegdyś pytań, jakie sam w sobie skrywał. Nazwanie tego celu oraz odnalezienie sensu spowodowało, że cały projekt przybrał całą masę nowych barw, wyklarował się i obrał konkretny kierunek. Mój klient z kolei poczuł ulgę, zyskał motywację i stał się szczęśliwy.

Bardzo ważne jest, żeby pamiętać o nadaniu rzeczom sensu. W dodatku musimy odnaleźć go w sobie, a nie w oczach bliskich. Jeśli robimy coś po to, by uzyskać uznanie innych, nigdy nie osiągniemy satysfakcji i poczucia samorealizacji. Zawsze znajdzie się ktoś, komu nasza praca się nie spodoba. Z założenia więc takie podejście jest skazane na porażkę. Powoduje błędne koło i napędzającą się machinę poczucia źle wykonywanej pracy i potrzebę ciągłej modyfikacji własnych działań. Taka droga, która w istocie prowadzi do znaku z oznaczeniem „uznanie”, nie ma możliwości wyznaczyć nam trasy dającej spełnienie, szczęście i satysfakcję.

Pomyśl, czemu Twoje niedokończone plany, pomysły i wizje są w zawieszeniu. Być może trzeba nadać im zupełnie nowe znaczenie, tym razem z większą świadomością własnych potrzeb. Czasem jedno pytanie i szczera rozmowa samemu ze sobą pozwala poruszyć lawinę wyczekiwanych przez nas zmian.

Lęk przed zmianą Nie podejmujesz wyzwań?

Zachęcam
do kontaktu